Wyjazd do Tallina
Poza ligą
51 fanów Jagiellonii wybrało się do stolicy Estonii by odwiedzić byłego zawodnika Jagiellonii - Kostę Vassiliewa.
Przedstawiamy wywiad z organizatorem wyjazdu - Andrzejem (A), który przygotował nam Kewin (K).
K] Cześć Andrzeju. To zaczniemy od początku. Skąd i kiedy zrodził się pomysł pojechania do naszego byłego piłkarza Kostii Vasiljeva?
[A] Pomysł pojawił się w lutym tego roku. Nieudany obecny sezon skłonił do refleksji. Zatęskniliśmy za takimi piłkarzami jak Kosta, który robił różnicę na boisku, był Panem Piłkarzem. Stwierdziliśmy, że odchodząc nie został należycie pożegnany i pora to nadrobić. Dodatkowo wiemy, że raczej długo piłkarze nie dadzą Nam europejskich pucharów, więc sami sobie zorganizowaliśmy europejski kibicowski wyjazd hehe
[K] Kiedy zaczęliście organizować pierwsze zebrania, namawianie znajomych na taki wyjazd?
[A] Żyjemy kibicowską Jagiellonią na co dzień, spotykamy się bardzo często. Nie było potrzeby specjalnych spotkań. Wszystkim się pomysł spodobał i od razu wiedzieliśmy, że go zrealizujemy.
[K] Jak to było z autokarem klubowym? Przecież piłkarze mieli nim jechać na obóz przygotowawczy do Opalenicy.
[A] Od razu wyjaśnię, że za autokar płaciliśmy jak każdy klient zgłaszający się do Biacomexu . Zaplanowaliśmy, że będzie fajnie, jeśli wjedziemy na stadion Flory do Kosty jagiellońskim autokarem. Dla Nas kibiców to też pewna frajda. Zamówiliśmy go z dużym wyprzedzeniem, Jagiellonia jeszcze nie wiedziała, kiedy wyjeżdża na obóz, nie mówiąc już z jakim trenerem pojedzie. W marcu na stole Pana Artura (pozdrawiamy) leżał cały plan, o której godzinie autokar wyjeżdża i wraca. No i później pojawił się problem. W dniu naszego powrotu z Tallinna piłkarze mieli wyjeżdżać na obóz. Uzgodniliśmy z Prezesem Pertkiewiczem, a nawet na kilka dni przed odjazdem z trenerem Stolarczykiem, że piłkarze pojadą na obóz innym równie dobrym autokarem. Jak jeszcze powiedzieliśmy jakie mamy przesłanie piłkarzom, tym bardziej powiedzieli, że nie ma problemu. Mówiąc krótko w autokarze na każdym fotelu leżała kartka - przesłanie do piłkarzy, w skrócie "Grajcie tak, aby kibice po latach chcieli Was odwiedzić tak jak My dziś jesteśmy z wizytą u Kosty".
[K] Kontaktowaliście się wcześniej z „Cesarzem Estonii”, czy była to totalna niespodzianka?
[A] Totalna niespodzianka byłaby najlepsza, ale organizować taką wyprawę i jechać w ciemno to za duże ryzyko. Wiedzieliśmy dokładnie kiedy gra Flora. W Estonii terminy ustalają z dużym wyprzedzeniem. W Polsce miesiąc przed meczem. Zadzwoniliśmy do Kosty, powiedzieliśmy co i jak. Było mu bardzo miło, był zaskoczony, chyba do końca nie wiedział co się szykuje. Najważniejsze potwierdził, że w tym dniu będzie w Tallinie. Dla przypomnienia liga estońska gra systemem wiosna-jesień i grają do połowy lipca pierwszą rundę.
[K] Nie zapomnieliście o nikim… pojechał z wami pewien Pan z kartonu – przedstawiać gościa chyba nikomu nie trzeba
[A] Adama "Redaktora" nikomu nie trzeba przedstawiać. Chcieliśmy bardzo, aby pojechał razem z żoną i zapomniał o wszystkich troskach. Zawsze organizator, a teraz w końcu nic na jego głowie, żadne listy czy bilety he he. Niestety rodzinne wesele i temat upadł. Ale tylko na chwilę, bo My się nigdy nie poddajemy. Zrobiliśmy Adama z kartonu, nawet w ręku trzymał swoje ulubione piwko i był z Nami podczas całego wyjazdu. Miał swoje miejsce w autokarze, był na stadionie, był w barach, na spotkaniu z Kostą, a nawet jak kąpaliśmy się w morzu.
[K] Dobra przejdźmy do samego wyjazdu. Kiedy wyjechaliście, o jakie miejscowości zahaczyliście, dawajcie jak najwięcej szczegółów!
[A] Jak tylko autokar ruszył było powiedziane, że jedziemy przeżyć PRZYGODĘ i faktycznie tak było. Będzie co wspominać latami. Wszystko się udało, lepiej nawet jak sobie wyobrażaliśmy. Wyjechaliśmy w piątek z samego rana. Po trasie dłuższy przystanek mieliśmy na zwiedzanie Rygi, później piknik nad morzem i na wieczór triumfalnie wjechaliśmy do Tallinna, aby podziwiać estońskie białe noce. Cała podróż to integracja kibicowska. Bardzo Nam zależało, aby pojechały osoby z różnych środowisk kibicowskich, młodzi i starsi. Sobota to dzień, w którym w mniejszych grupkach zwiedzaliśmy atrakcje Tallina. Od przepięknej starówki po muzeum morza z łodzią podwodną czy wieżę telewizyjną. Dzień zakończyliśmy wspólną biesiadą w Tawernie w porcie przy długim drewnianym stole. Były śpiewy, było wszystko co kibice lubią najbardziej. Klimat robiły ogromne promy stojące w porcie u nabrzeży. Niedziela to najważniejszy dzień meczowy i spotkanie z Kostą. W poniedziałek wystartowaliśmy do Polski.
[K] Złożyliście kwiaty pod tablicą poświęcą okrętowi ORP Orzeł
[A] Z Białegostoku pojechała z Nami żółto-czerwona wiązanka z szarfą "Bohaterskim marynarzom ORP Orzeł - kibice Jagiellonii". Złożyliśmy ją przy pamiątkowej tablicy w murach zamkowych, odśpiewaliśmy Hymn państwowy, krzyknęliśmy „Cześć i chwała Bohaterom". Na koniec głos zabrał ambasador Rzeczypospolitej w Estonii. Turyści przechodzący kręcili filmiki. Wiemy, że marynarze są z Nas dumni. Pokazaliśmy klasę. Miało być skromnie, a wyszło bardzo podniośle.
[K] Ciekawa sprawa, która jest nie do pomyślenia w Polsce, a mianowicie legalna odpalana pirotechnika na meczach w Estonii. Jak to działa?
[A] Wjeżdżamy na stadion. Odbieramy i płacimy za bilety. Flora policzyła Nas gościnnie taniej. Normalna kontrola na bramie, butelek absolutnie nie itd. Redaktor przebija się przez płot górą. Kolegów nie zostawia się nigdy, zasiada z Nami na sektorze, w myśl zasady wszyscy albo nikt. Idziemy sobie do cateringu. Stoimy po piwko i dobrego hot doga, a tu stoją goście z racami w kieszeniach na widoku jakby nigdy nic. O co chodzi? No i hit wyjazdu podbija do Nas ochrona z racą i pyta czy nie chcemy odpalić, czy wiemy jak to się robi i takie tam hehe. No to sobie odpaliliśmy. U Nas w Polsce są inne kibicowskie zasady. Nie ma układania się z ochroną, kibice zawsze chcą być niezależni i odpalają, kiedy chcą. W Estonii jest inaczej, piro jest legalne, odpalane jest w porozumieniu z ochroną, muszą wiedzieć kiedy i na jakiej trybunie.
[K] Po meczu Kostia, podszedł pod sektor pośpiewaliście trochę, ale każdego kibica ciekawi co się działo potem?
[A] Jako perfekcyjni organizatorzy to właśnie My namierzyliśmy fajny PUB stadionowy, ale o zgrozo okazało się, że jest w dniu meczu zamknięty. Z tym postanowiliśmy zadzwonić do Cesarza Estonii o pomoc. No i drzwi PUBu zostały otwarte. To właśnie tam było przesympatyczne spotkanie z ciągle tym samym skromnym Kostą. Przekazaliśmy prezenty przywiezione z Polski, w tym album o Podlasiu, gdzie każdy się podpisał na pamiątkę. Przekazaliśmy transparent, było płomienne przemówienie . Razem była też żona Kosty - Jana. Bardzo przesympatyczna kobieta mówiąca po polsku. Teraz wiemy , że dzieci również rozmawiają po polsku. Jana bardzo tęskni za Białymstokiem. Było mnóstwo ciekawych opowieści. Powiedziała wprost, że gdyby doszło do podpisania drugiego kontraktu planowali kupić w Białym mieszkanie i zostać na stałe.
Stadion, gdzie gra Flora to stadion Narodowy i pub jest spoko. Na ścianach i suficie wiszą proporczyki z całego świata. Wiedząc o tym przekazaliśmy w prezencie koszulkę i proporczyk Jagiellonii. Niech sławią nasz klub.
Było bardzo miło, ale przyszła pora pożegnania. Długo będę pamiętał jak ruszaliśmy autokarem, a Kosta z Janą machali rękami, żegnali jak rodzinę. Później jeszcze wyprzedzili swoim autem autokar, machali szalikiem i pozdrawiali. Obiecali, że Białystok na pewno odwiedzą.
[K] Z mojej strony Panowie, szacunek za pomysł i organizację tego wyjazdu, bo kosztowało to trochę czasu. Widzimy się już niedługo na Stadionie w Białymstoku!
[A] Uczestnicy wyjazdu już nie mogą się doczekać pierwszego meczu i wspólnego piwka w Gastro Strefie, a już na Widzewie to robimy totalną kibicowską petardę!
1317