Wywiad z trenerem Wiary Lecha
Karol Jaroni: Trzy lata temu, obejmując Drużynę Wiary Lecha, założył pan sobie, że wprowadzi w zespół więcej samodyscypliny oraz szacunku zarówno w stosunku do siebie samych jak i do sędziego. Udało się to osiągnąć?
Jarosław Wróblewski (trener Wiary Lecha): Na pewno widać pod tym względem różnicę, wygląda to o wiele lepiej. Cieszy mnie to, że z czasem chłopacy sami to zrozumieli i widzą sens w tym co staram im się przekazać. Przekonali się na własnej skórze, że wzajemny szacunek na boisku bardzo pomaga. Podejście sędziego też jest przecież kompletnie inne, gdy każda jego decyzja nie jest kwestionowana. Oczywiście zdarzają się jakieś niedociągnięcia, ale to naturalne. Cały czas mamy nad czym pracować, ale na pewno zmierza to w dobrym kierunku.
Zespół, który pan prowadzi jest dosyć specyficzny i wyjątkowy na tym poziomie rozgrywkowym także dlatego, że zawodnicy dokładają się do grania i funkcjonowania klubu, a nie dorabiają sobie kilka stówek miesięcznie. Czy taka sytuacja pomaga w prowadzeniu zespołu?
Trzeba pamiętać o tym, że jesteśmy zespołem wyjątkowym nawet na skalę ogólnokrajową i za to co tworzymy chwała chłopakom. Złapaliśmy wspólny język, wspólny pomysł na grę i fajnie, że chłopacy to zaakceptowali. Cieszy, że wszystko poparł wynik i możemy z poczuciem dumy spędzić zimową przerwę. W zespole mam samych pasjonatów, którzy kochają Lecha Poznań i kochają grę w piłkę. Oczywiście nie zawsze wychodzi to tak, jakby się chciało, ale gdy się podchodzi do czegoś z taką pasją jak oni, czasem rezultat schodzi na dalszy plan. Dla moich chłopaków gra z Kolejowym Herbem na piersi to spełnienie marzeń i reprezentują go godnie. Na pewno każdy z nich marzył o grze w pierwszym zespole Lecha, ale grając w naszej drużynie mogą być z siebie równie dumni i zadowoleni.
Spodziewał się pan tak dobrego startu Ligi Międzyokręgowej w naszym wykonaniu?
Nie ma o czym mówić, na pewno nie. Przed sezonem na spotkaniu z Prezesem postawiliśmy sobie za cel utrzymanie w tej lidze. Nie myśleliśmy wtedy, że w zimowej przerwie będziemy musieli spotkać się znowu by te plany jednak zweryfikować. Zajmując pozycję wicelidera z 3-punktową stratą trudno byłoby dalej mierzyć tylko w utrzymanie, dlatego celujemy w mistrzostwo Ligi Międzyokręgowej.Do awansu do IV ligi droga jest jeszcze daleka i nie chcę pompować teraz balonika pod tytułem „Wiara Lecha awansuje do IV ligi”, bo przed nami jeszcze pół roku gry. Łatwo się goni i gra z pozycji outsidera i zespołu, na który nikt nie liczy. Teraz sytuacja się odwróci i niestety, a raczej stety, do kolejnych spotkań będziemy podchodzić w roli faworyta, co jest o wiele trudniejsze.
W trwającym sezonie gramy bez typowego napastnika w ataku. Nie ma pan jednak powodu do narzekań, bo na pozycji nr 9 występuje nominalny skrzydłowy - Michał Niedźwiedzki, który zajmuje pozycję wicelidera w klasyfikacji strzelców z 14 bramkami na koncie.
Nie ma co ukrywać, że Michał nie jest typową „dziewiątką”. Był próbowany na tej pozycji już rok temu, dlatego znowu zdecydowałem się przetestować ten wariant i wypada on bardzo dobrze. „Niedźwiedź” podchodził na początku dosyć sceptycznie do gry jako najbardziej wysunięty zawodnik, ale z czasem przekonał się do tego pomysłu, poprzestawiał sobie w głowie i wypaliło. Cały czas mamy pewnego rodzaju problem z tą pozycją. Przed sezonem wydawało nam się, że został on rozwiązany, gdy do zespołu dołączył Artur Kraszkowski. Niestety kontuzja kolana wyeliminowała go z rozgrywek w tamtej rundzie. Bardzo liczę na tego zawodnika, że wróci do dyspozycji na rundę wiosenną. Odbył z nami jedynie 2-3 jednostki treningowe, wystąpił w meczu kontrolnym i odniósł kontuzję. Przez ten okres pracował z fizjoterapeutami i mam nadzieję, że wesprze nas swoim doświadczeniem. Jestem przekonany, że na nas i na tę ligę będzie to spore wzmocnienie. Oby tylko kontuzje omijały go szerokim łukiem. Bardzo chciałbym mieć z ból głowy w postaci dwóch napastników do dyspozycji – „Niedźwiedzia” i „Krachy”. Kto wie, może znaleźlibyśmy ustawienie, w którym oboje zagraliby w napadzie.
Dobrą rundą, a w szczególności jej zakończeniem może się również pochwalić Mateusz Bednarek, który notabene został przestawiony z pozycji snajpera na lewe skrzydło.
Mateusz miał różne momenty podczas tej rundy, ale w kluczowych momentach udowodnił swoją wartość, którą wniósł do zespołu. W trzech ostatnich meczach odpłacił się z nawiązką za wszystkie swoje niezbyt udane występy. Zdobył w nich po jednej bramce (z Piaskami, Plewiskami i Dopiewem), które dały nam spokój i pewność siebie w każdym z tych spotkań. Gdy dołączał do zespołu myślałem, że zaaklimatyzuje się w zespole i przestawi na jego sposób grania trochę szybciej, ale pozostaje tylko się cieszyć, że zrobił to w tak istotnych momentach meczów.
Kolejnym powodem do radości jest pewnie szeroka kadra, którą trener dysponuje. W przeciwieństwie do innych drużyn z naszej ligi, nie mamy problemu ze skompletowaniem kadry, bo z reguły na mecz zgłasza się więcej niż 18 zawodników. Następuje więc wtedy problem selekcji.
Z jednej strony jest to bardzo komfortowe, bo nie mam problemu w postaci krótkiej ławki. Z drugiej strony mam kłopot, bo właściwie w każdym meczu gramy inną jedenastką zawodników. W efekcie brakuje nam trochę stabilizacji w składzie. Daje to rezultat lepszy niż oczekiwany, więc nie ma co narzekać. Kadra jest bardzo szeroka, w sumie mam do dyspozycji około 30 zawodników. Na każdego z nich mogę liczyć i wiem, że jeżeli wypuszczę go na boisko, to nie osłabi zespołu. Każdy z nich zrobił spory progres przez te 3 lata, co tylko cieszy.
Warto podkreślić w tym miejscu to, jakie znaczenie dla drużyny od kilku lat ma 36-letni Maciej Łaszyński. Jako najstarszy zawodnik nie opuścił chyba żadnego meczu, a na treningach ma jedną z najwyższych frekwencji.
Zgadza się, na Macieja mogłem liczyć w każdym meczu. Był obecny właściwie na każdej jednostce treningowej i za to mu chwała. Powoli zaczynamy mu odpuszczać, by w kluczowym momencie sezonu wciąż był w dobrej dyspozycji. Doskonale wiem, co może czuć zawodnik w tym wieku. Regeneracja po meczach też przebiega już troszkę wolniej. Maciej jest bardzo solidnym zawodnikiem, który nigdy mnie na boisku nie zawiódł. Uważam go za wzór dla młodszych zawodników, świeci przykładem w każdym meczu i na treningu. Sam też bardzo chętnie dzieli się z nimi swoim doświadczeniem.
Jak trener oceni letni nabytek w postaci Macieja Skrzypczaka – zawodnika z III-ligową przeszłością? Przychodził do nas głównie z myślą o grze na pozycji defensywnego pomocnika, ale ostatecznie grał również jako środkowy i prawy obrońca.
Nas to cechuje, że mamy bardzo uniwersalnych zawodników. Każdy z nich ma co najmniej dwie pozycje, na których prezentuje się równorzędnie. Jest to dla mnie bardzo duże ułatwienie, gdy przychodzi do ustalenia składu i taktyki na dane spotkanie. Maciej nigdy nie miał pretensji o to, że grywał na kilku różnych pozycjach. Bardzo dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków, a jego doświadczenie z III-ligowych boisk jest dla nas bardzo cenne. W trudnych momentach potrafi pociągnąć zespół, krzyknąć, poustawiać i na pewno jest dla nas dużym wzmocnieniem.
Jak zmienił się zespół pod trenera opieką przez te trzy lata?
Z każdym miesiącem robimy spory postęp w każdej sferze, zarówno gry jak i zachowania. Zaczyna to fajnie funkcjonować i ich to cieszy. Zaakceptowali to, co sobie nakreśliliśmy, bo wiadomo, że bez tego nie osiągnęlibyśmy tego wyniku. Praca w zespole piłkarskim musi być obopólna. Zawodnicy muszą podjąć się trudu pracy na treningach i zaakceptować plan, który ja im zaproponuje. W efekcie mamy swój sposób na grę, wygląda to dobrze i co najważniejsze, na Ligę Międzyokręgową jest skuteczne i wystarczające.
A na IV ligę wystarczy?
Myślę, że na ten moment nie. Trzeba tam być już naprawdę taktycznie i organizacyjnie na bardzo wysokim poziomie. Wszystko jest jednak kwestią organizacji. O wolę walki i serducho jestem spokojny, ale czy to wystarczy na IV ligę to w tej chwili trudno mi powiedzieć. Myślę, że przekonamy się za rok, bo nie pozostało nam nic poza walką o awans. Jesteśmy wiceliderem na półmetku, a do pierwszej Pogoni Lwówek tracimy tylko 3 punkty. Przed rundą wiosenną musimy sobie wyznaczyć cel na najbliższe pół roku i na pewno tym celem będzie wygranie ligi.
Nie dysponuje pan w kadrze 30 wychowankami czołowej akademii, ale w większości chłopakami, którzy gry w piłkę uczyli się na osiedlowych boiskach i orlikach, w związku z nieuniknione są braki w umiejętnościach. Czy charakter i zaangażowanie pomagają wypełnić tę lukę?
Na pewno nadrabiamy braki w umiejętnościach technicznych i taktycznych zaangażowaniem oraz wolą walki. Dostosowaliśmy sposób gry do kadry i zawodników, którymi dysponujemy i jak widać przyniosło to efekt. Fajnie to zaczęło wyglądać i stąd pozycja wicelidera. Dysponuję bardzo dobrym zespołem, co nie jest zresztą tylko moją opinią. Bardzo miło jest usłyszeć zdanie od osób przyglądających się naszej grze z boku, że drużyna poczyniła postęp przez ostatni okres. Gdy obejmowałem zespół, każdy wiedział, jak duży mamy potencjał. Postanowiłem sobie wtedy, że wykrzeszę z chłopaków wszystko, co najlepsze i bardzo się cieszę, że na razie nam się to wspólnymi siłami udaje. Idziemy krok po kroku coraz wyżej i za to zawodnikom należy się chwała, bo trzeba pamiętać, że nie robią tego dla pieniędzy, a nawet dokładają do interesu. W przypadku awansu do IV ligi, byłoby to dla nas spore wyzwanie. Na ten moment nie jesteśmy przygotowani ani organizacyjnie, ani finansowo. Pamiętajmy, że IV liga to wyjazdy po całej Wielkopolsce, to już nie są wyjazdy wokół Poznania, jak przed rokiem. Ja nie chcę pompować balonika, mimo że na boisku fajnie to wygląda i może piłkarsko moglibyśmy walczyć w IV lidze o utrzymanie. Ze spokojem, przepracujmy dobrze zimę i zobaczymy, co nam wiosna pokażę. Chcemy być jeszcze lepsi, ale możemy sobie założyć wszystko, a i tak na końcu zweryfikuje boisko. Mogą nałożyć się problemy kadrowe, kontuzje, pauzy za kartki i będzie nam o wiele trudniej. Tym bardziej, że do większości meczów będziemy podchodzić jednak w roli faworyta, a nie zespołu środka czy dołu tabeli, który można zlekceważyć. Na nas każdy będzie się nastawiał, żeby urwać każdy punkt wiceliderowi.
Co trener uważa w takim razie o poziomie Ligi Międzyokręgowej?
Na pewno nie patrzę na to w taki sposób, że jesteśmy wiceliderem, bo poziom nie jest za wysoki. Często powtarzam chłopakom, że brakuje im pewności siebie. Można myśleć, że wygrywamy, bo ten zespół był słaby, bo tamten łatwo pokonaliśmy. Nie, to nie jest tak, że ktoś na tym poziomie jest słaby. Po prostu nauczyliśmy się dominować rywali na boisku i w każdy mecz wkładamy mnóstwo serca, intensywności i woli walki. I to właśnie stąd przyszły wyniki, nie stąd, że ktoś jest słaby. Wiadomo, że zespoły są różne, ale trzeba spojrzeć na to w ten sposób, że to my zrobiliśmy duży postęp przez ostatni okres. Zaczęliśmy być odpowiedzialni na boisku. Jak sobie coś nakreślimy przed meczem to zespół to realizuje, z czym wcześniej mieliśmy problem. Zdarzały nam się wcześniej różne odpały, niepotrzebne kartki, nieudana akcja i w efekcie traciliśmy głowę. Teraz gramy cierpliwie i bardziej konsekwentnie od pierwszego do ostatniego gwizdka. Mamy swój plan, realizujemy go, ale nie podpalamy się niepotrzebnie.
Zimą otworzymy tradycyjnie uzupełniający nabór do naszego zespołu. Na jakiej pozycji widzi trener największą lukę w drużynie?
Myślę, że przydałby nam się kolejny bramkarz i wcale nie dlatego, że Michał Pecold prezentuje się źle. Buła ma za sobą bardzo dobrą rundę, w Dopiewie po raz kolejny udowodnił, że zasługuje na bycie "jedynką". Bardzo fajnie się prezentował w ostatnim czasie i szczęśliwie uchronił się przed jakąkolwiek kontuzją. Na pewno miejsce, w którym się teraz znajdujemy to jego ogromna zasługa. Szkoda jedynie, że nie ma konkurencji. Maciej Makowski wypadł właściwie na całą rundę przez kontuzję ręki, a postawa Daniela Guszczyńskiego nie była satysfakcjonująca.
Jaki jest plan Drużyny Wiary Lecha na najbliższe miesiące? Jak będą wyglądały przygotowania do rundy wiosennej?
Na pewno inaczej niż przed rokiem. Popełniliśmy wtedy błąd i potrafię się do tego przyznać, biorę to na klatę. Źle to nakreśliliśmy, graliśmy za dużo sparingów, w konsekwencji przygotowania nie szły w odpowiednią stronę. Teraz na pewno przygotujemy się inaczej. Zaplanowaliśmy mniej gier kontrolnych, a skupimy się głównie na pracy, także na siłowni. Mamy nakreślony plan i myślę, że ten okres przygotowawczy będzie najlepszy w historii DWL.
Do tej pory zespół miał przyjemność korzystać z siłowni Saturn Fitness średnio raz na miesiąc. W okresie przygotowawczym zespół popracuje tam nad przygotowaniem fizycznym znacznie częściej?
Zdecydowanie tak. Szczególnie w pierwszym miesiącu przygotowaniem skupimy się nad obudową i przygotowaniu fizycznym. Czeka nas bardzo ważna runda i nie możemy sobie pozwolić by przystąpić do rozgrywek z brakami w przygotowaniu. W pierwszej fazie przygotowań będziemy się spotykali cztery razy w tygodniu. Pracę zaczniemy na siłowni Saturn Fitness, następne dwie jednostki odbędą się na boisku, gdzie czeka nas praca z piłką, a na piątki mamy zaplanowanych 5 meczów kontrolnych. Sprawdzimy się z IV-ligową Kotwicą Kórnik, Lechią Kostrzyn, Orkanem Objezierze, a także A-klasowymi Meblorzem Swarzędz i Przemysławem Poznań. Przygotowania zaczniemy 21 stycznia i będą trwały aż do meczu z Akademią Reissa inaugurującego rundę wiosenną, czyli 16 marca. Ten mecz będzie dla nas bardzo istotny nie tylko dlatego, że jest to start rundy, ale także dlatego, że musimy się zrewanżować za porażkę z rundy jesiennej.
10976