Najdłuższa Szychta - Górnicze spotkanie z wyjątkowym przesłaniem
Specjalna oprawa przygotowana przez kibiców, górnicza orkiestra na trybunach i okolicznościowe koszulki. Mecz pomiędzy GKS-em Tychy i Re-Plast Unią Oświęcim upamiętnił 40. rocznicę górniczego strajku w kopalni Piast w Bieruniu.
Trochę wstyd się przyznać, że w moim wieku jestem po raz pierwszy na meczu hokeja, choć mieszkam niedaleko w Bojszowach. Jak chodziłem do szkoły, to ten stadion był budowany i mieliśmy tutaj wtedy praktyki. Robiliśmy szatnie i montowaliśmy inne rzeczy. Fajnie się złożyło, że po raz pierwszy byłem na takim meczu – mówi Andrzej Makosz, uczestnik strajku z 1981 roku.
W grudniu 1981 roku ponad tysiąc górników 650 metrów pod ziemią strajkowało przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego. Spędzili tam dwa tygodnie i nie wyjechali nawet na wigilię. To był najdłuższy protest w powojennej historii górnictwa. Dramatyczne wydarzenia trwały od 14 – 28 grudnia i na stałe zapisały się na kartach historii. Jego uczestnicy oglądali zmagania hokeistów z trybun Stadionu Zimowego.
To są dla mnie niezapomniane dni, podobnie jak to spotkanie. Oprawa była bardzo ładna, miłe zaskoczenie i cieszy, to, że młodsze pokolenie pamięta o tych, co 40 lat temu przez dwa tygodnie byli na dole. Walczyli o wolną i sprawiedliwą Polską i dziś mamy tego efekty. Ja byłem wtedy bardzo młodym człowiekiem, miałem 20 lat i byłem kawalerem. Moje podejście było trochę inne niż osób, które miały rodziny. Ja podchodziłem do tego z większą swobodą i mniejszym strachem. Po latach ktoś zapyta czy było warto? Ja odpowiadam, że jak najbardziej – dodaje Kazimierz Graca, uczestnik strajku z 1981 roku.
Ja wtedy nie czułem smutku, tylko coś doniosłego, bo przeciwstawialiśmy się ewidentnemu złu, które było przez nas tak odbierane. Komunizm to jest coś fatalnego i stanem wojennym chce się powrócić do tych mrocznych chwil i odebrać nam cząstkę wolności. Ja pamiętam, że na dole czuliśmy się bardzo wolni i solidarni. Tam nie było kłótni, sprzeczek, tylko z szacunkiem odnosiliśmy się do siebie i bez wątpienia było bardzo patriotycznie – podkreśla Andrzej Makosz, uczestnik strajku z 1981 roku.
W 1981 roku zawodowy sport funkcjonował przy zakładach pracy. To kopalnia płaciła hokeistom Górniczego Klubu Sportowego Tychy, a w latach 1981-1982 uzupełniła nazwę klubu, który występował pod szyldem GKS Piast Tychy. Bieruń był wtedy wcielony do Tychów, więc także kopalnia znajdowała się w granicach administracyjnych tego miasta.
Wtedy zaczynał się bardzo dobry okres w historii GKS-u – mówi Piotr Zawadzki, autor książki Jeszcze tylko jeden gol! Tyskie historie hokejowe. W sezonie 1981/1982 otrzymali wsparcie od kopalni, które ustabilizowało sytuację w klubie. Jego wiceprezesem był Czesław Gelner, zarazem dyrektor KWK Piast. Hokeiści mogli na niego liczyć.
Wcześniej zawodnicy tułali się po różnych lodowiskach, a od 1978 roku grali na nowym Stadionie Zimowym. – Decydująca była dobra polityka kadrowa – trenerem klubu został Zdenek Haber z Czechosłowacji, a do klubu dołączyli Henryk Gruth, Witold Pułka i Andrzej Małysiak – tłumaczy Zawadzki. Ten ostatni nie wrócił do PRL z Mistrzostw Świata w austriackim Klagenfurcie w 1982 roku i odnalazł się w RFN.
Stadion Zimowy zapełniał się kibicami, ale podejście górników do sportowców na pensjach zakładowych było różne.
Zorganizowano im zjazd do kopalni, w trakcie którego dosłownie ich przeczołgali. To miało cel ideologiczny – mieli poznać ciężką pracę górników, którzy ich utrzymują – mówi.
To także decyzja o usunięciu drużyny z kopalni początkiem lat dziewięćdziesiątych spowodowała, że ten przemianował się na Tysovię Tychy i miał swój trudniejszy okres w historii.
autor: K. Trzosek
3334